DDO jest grą. Gra służy rozrywce. Grając w DDO robimy to dla relaksu, odprężenia się po szkolnej, czy też roboczej harówce, bądź też dla odreagowania po kiepskim dniu. Są też tak zwane nolife'y, ale z reguły nie są oni groźni
Groźni natomiast są ludzie, którzy tylko czekają, aby podczas przygód dokopać całej drużynie poprzez z góry przemyślane ruchy powodujące nieukończenie questa, wybicie drużyny lub takie zakończenie przygody, które nie satysfakcjonuje reszty ekipy.
W dniu wczorajszym zapytałem Sarrivina, naszego Szefa, czy gildia posiada taki spis osób, które doprowadziły do szewskiej pasji innych graczy. Nic oficjalnego nie mamy, ale uzyskałem pozwolenie na założenie takiego temtu, co też czynię - jeśli temat powinien znaleźć się w innym podforum, to poproszę o jego przeniesienie (lub skasowanie, jeśli jest mimo wszystko zbyt kontrowersyjny).
A teraz przyczyna, dla której założony został tenże temat.
Dnia 29.07.2010 wesoła grupa podróżników postanowiła zniwelować zagrożenie ze strony Arraetrikos'a i podjęła się wyprawy na The Shroud.
Uczestnicy wyprawy: Trespasser (lider grupy), Curadera, Shyntlara, Millika, Caelar, Hyrvana, Zorbstar, Zikia, Calamitous, Digitalsoul, Tenegon oraz moja skromna, leniwa osoba, czyli Idler.
Był to PUG. Dla czwórki lub piątki osób była to pierwsza wyprawa w te rejony, więc lider wraz z innymi doświadczonymi weteranami jasno i klarownie tłumaczyli co, gdzie, jak i dlaczego.
I wszystko było dobrze aż do części piątej.
Zwyczajowo stosowana taktyka to ubicie trzech nieprzyjaciół i pozostawienie przy życiu jednego, aby magowie, klerycy i inni korzystający z dobrodziejstw dużej ilości many mogli ją "podreperować".
Kiedy przy życiu pozostał brzydki, mały i śmierdzący troglodyta, gracz imieniem
Tenegon postanowił go ubić. Nie czekając na Władców Many, aż Ci napełnią niebieski pasek. Nie reagując na polecenia, aby przestał - zarówno na czacie tekstowym, jak i poprzez voice chat. No dobrze, wpadł w amok, magowie, których mieliśmy kilku oraz kleryk z FvS mieli jeszcze zapas many - i jakoś przeżyliśmy, Arraetrikos padł, wszyscy odetchnęli z ulgą.
Nie na długo.
Podczas rekrutacji wyraźnie zostało zaznaczone, że kto chce, może po odesłaniu Arraetrikos'a skorzystać z Dimension Door i pobiec raz jeszcze (zwyczajowa taktyka farmienia składników do wytwarzania rzeczy z Zielonej Stali - tu możnaby się kłócić, czy to fair, ale nie o tym temat).
Nasz kochany
Tenegon nie czekając aż sytuacja się wyjaśni - kto zostaje, kto wychodzi - klika na ołtarz (dwie osoby już zdążyły skorzystać z Drzwi Międzywymiarowych, więc one najwięcej na tym straciły). Następnie jako pierwszy otwiera skrzynki, łupi je i na czacie pisze "Hi". Reakcji grupy chyba nie muszę opisywać.
Być może miał zły dzień. Być może od samego rana czyhał na okazję, aby komuś dzień zepsuć. Nieistotne. Postąpił bardzo nieładnie, czym zasłużył sobie na potępienie swojej osoby, a także poniekąd Gildii, w której się znajdował (lider zapowiedział, że nie będzie korzystał z usług Gildii Tenegona, lub przynajmniej dwa razy się zastanowi zanim to zrobi). Dlatego, gdy Tenegon zaprosi was do swojej drużyny lub będzie w drużynie, do której dołączycie - miejcie się na baczności - może to był jednorazowy wyskok, a może nie. Od was zależy jak postąpicie.
Napisałem to dlatego, aby ostrzec, że nie wszyscy są tu dla zabawy. Gdyby i wam się zdarzyła podobna historia - napiszcie. Ta gra powinna integrować ludzi, a nie wzbudzać negatywne emocje.
Tylko nie piszcie, że: gracz A, w lokacji B wbiegł w pułapkę w miejscu C, zginął i trzeba było go wskrzeszać. Każdy z nas to zrobił, nie raz i nie tylko na niskich poziomach, czy to z niewiedzy, czy to z rozpędu (Kradl, o ile pamięta, mógłby coś powiedzieć odnośnie mojej osoby podczas wyprawy do Gianthold
).
Nie chodzi to u drobne przewinienia, ale naprawdę poważne czyny powodujące, że odechciewa się wędrować po świecie Eberronu.